
Spis treści:
- „Grzechy sodomskie” Szczodrego
- Polskie ikony LGBTQ
- „Włoszkuś” Wiśniowiecki
- Młodzieńcze przygody królewicza
- Przyjaźń czy kochanie?
W historiografii nie brakuje publikacji opisujących heteroseksualne romanse władców, a niektóre z królewskich kochanek, jak legendarna Esterka czy słynna hrabina Cosel, trwale zapisały się w pamięci Polaków. Kiedy zaś myślimy o nieheteronormatywnych polskich monarchach, najczęściej jako pierwszy przychodzi nam do głowy król Polski i Francji Henryk Walezy. Miał przekłute uszy, przesadnie dbał o wygląd i otaczał się gronem przystojnych dworzan zwanych mignonami. Z kolei w ostatnim czasie za sprawą serialu „Królowie” znów zrobiło się głośno na temat domniemanego homoseksualizmu Władysława Warneńczyka.
Okazuje się, że władców Polski, którym kronikarze i historycy przypisywali intymne relacje z mężczyznami, było więcej. Niektórzy z nich znani byli również ze swoich licznych heteroseksualnych podbojów. Chociaż wiarygodność i interpretacja części tych doniesień jest co najmniej dyskusyjna, warto przyjrzeć im się bliżej bez zbędnych emocji i uprzedzeń.
„Grzechy sodomskie” Szczodrego
Pierwszym polskim monarchą, który zdaniem części badaczy mógł utrzymywać kontakty homoseksualne, był panujący w latach 1058–1079 (od 1076 r. jako król) Bolesław Szczodry, czyli Śmiały. Już w pochodzącym z połowy XIII wieku „Żywocie większym świętego Stanisława” pióra Wincentego z Kielczy pojawiła się informacja, że piastowski władca „porzuciwszy zamiłowanie do cnót, pogrążył się we wszelkich występkach, a ulegając niecnym skłonnościom, jak koń i muł, który nie ma rozumu, ogarnięty złością i niegodziwością, idąc za pożądliwością ciała, zamienił chwałę swą na hańbę, a naturalny sposób życia na taki, który sprzeczny jest z naturą”.
Korzystający z tego źródła Jan Długosz w pisanych w latach 1455–1480 „Rocznikach czyli kronikach sławnego Królestwa Polskiego” poszedł o krok dalej. Stwierdził wręcz, iż władca „pogrążył się w budzącym odrazę, nie dającym się wypowiedzieć, bagnie grzechu sodomskiego”. Życie w „grzechu sodomskim” miał zapoczątkować w czasie wyprawy na Ruś Kijowską, „naśladując godne potępienia zwyczaje Rusinów, u których to zboczenie było pospolite”. W ten sposób „uwikłał wszystkich swych potomków, królestwo i ród swój w wielką i długotrwałą hańbę, którą mogło zmazać jedynie miłosierdzie Boże”.
Chociaż w średniowieczu przez „grzech sodomski” rozumiano przede wszystkim homoseksualizm, według przekazu „Kroniki wielkopolskiej” z końca XIII wieku Szczodrego posądzano wręcz o zoofilię. Pisano w niej o królu: „Brzydził się kobietami tak dalece, że zawsze w podróży kazał za sobą wodzić klacz pokrytą purpurą i najcieńszymi tkaninami zamiast żony. Powiadają nawet niektórzy, że zbestwioną zmyślnością używał jej, czego inne pisma, którym wierzyć należy, dowodnie zaprzeczają”. Sam Długosz wspominał zresztą w swym „Żywocie świętego Stanisława biskupa krakowskiego”, iż Szczodry „przez najszpetniejszy występek zaczął się łączyć z bydlętami”.
Zdaniem historyka Pawła Fijałkowskiego oskarżenia o współżycie króla ze zwierzętami miały się opierać na błędnej interpretacji przekazu Wincentego z Kielczy. Ten wspominał jedynie, że władca żył w sposób „sprzeczny z naturą”, czyli w zawoalowany sposób sugerował jego kontakty homoseksualne. Nawet do doniesień o domniemanym homoseksualizmie czy raczej biseksualizmie monarchy (Długosz wspominał też o jego romansach z kobietami) trzeba jednak podchodzić z dużym dystansem. Pochodzą one z późnych źródeł, propagujących kult św. Stanisława i zohydzających postać jego zabójcy.
Polskie ikony LGBTQ
Wśród polskich królów, których społeczność LGBTQ uznaje za „swoich”, prym wiodą Władysław Warneńczyk i Henryk Walezy. W przypadku Warneńczyka źródłem informacji o jego domniemanych homoseksualnych relacjach jest przekaz kroniki Jana Długosza: „On, skłonny do rozkoszy męskich, ani w czasie pierwszej wyprawy przeciw Turkom, ani w czasie tej drugiej, którą wtedy prowadził, gdy szalała wojna, gdy naokoło panował strach i było mnóstwo wrogów przy garstce jego wojska, kiedy należało przebłagać miłosierdzie Boże i pozyskać je sobie, on, nie zważając zupełnie na własne niebezpieczeństwo i na zagrożenie całego wojska, nie porzucał swych przeciwnych czystości, wstrętnych rozkoszy”.
Jerzy Besala w publikacji popularnonaukowej „Małżeństwa królewskie. Jagiellonowie” czy wspomniany już Fijałkowski uznali, że Długosz uważał za „rozkosze męskie” kontakty męsko-męskie. Jednak inni badacze, jak choćby mediewista Stanisław A. Sroka, sądzą, iż mogło chodzić po prostu o rozwiązły tryb życia. Przypominają, że w tłumaczeniu kroniki Długosza z 1869 r. zamiast zwrotu „skłonny do rozkoszy męskich” można odnaleźć mniej kontrowersyjne określenie „zbyt chuciom cielesnym podległy”.
Znacznie więcej źródeł zachowało się natomiast na temat homoerotyzmu Henryka Walezego. Wybrany na pierwszej wolnej elekcji w 1573 r. monarcha zwracał powszechną uwagę swoim nietypowym wizerunkiem. Ambasador Wenecji pisał o nim: „Sposób ubierania się i wyszukane stroje sprawiają, że zdaje się on delikatnym i zniewieściałym; gdyż poza bogatymi sukniami, które nosi, pokrytymi całkowicie złocistym haftem, drogimi kamieniami i perłami najwyższej ceny, okazuje jeszcze nadzwyczajną dbałość o swą bieliznę i ułożenie włosów. Ma zwykle na szyi podwójną kolię z oprawionej w złoto ambry; chwieje się ona na jego piersi i wydaje słodki zapach. Lecz to, co najwięcej, moim zdaniem, odbiera mu dostojeństwa, to fakt, iż uszy ma przekłute jak kobieta […] i to jeszcze nie zadowala się jednym kolczykiem w każdym uchu, lecz nosi po dwa ozdobione zwisającymi z nich drogimi kamieniami i perłami”.
Nowy polski król otaczał się też grupą młodych mężczyzn zwanych mignonami, czyli pieszczochami lub pięknisiami. Choć zwani byli złośliwie przez jego siostrę Małgorzatę „mignonami łóżkowymi”, stanowili przede wszystkim gwardię przyboczną Henryka i jego stronnictwo polityczne. Nie może zatem dziwić, że zachowanie króla uważane było przez polską szlachtę za nietypowe i świadczące o jego słabości.
„Henryk nie tylko do berła niezdatny, ale nawet do tronu, gdyż miał cienkie nóżki i cały zdawał się słaby” – pisał o nim wojewoda sieradzki Olbracht Łaski. Chociaż w listach monarcha zapewniał swego kanclerza Nicolasa de Neufville’a, markiza de Villeroy, o swojej bezgranicznej miłości, i całował martwe ciało jednego ze swoich mignonów Jacquesa de Lévisa, kiedy zginął w „bitwie mignonów”, zachowały się również opisy jego namiętnych uczuć do kobiet. Listy do Marii de Clèves, księżnej de Condé, w której był nieszczęśliwie zakochany, Walezjusz podpisywał podobno własną krwią. Po jej przedwczesnej śmierci nosił zaś strój żałobny pokryty trupimi czaszkami i własnoręcznie wykonał różaniec z trupich główek symbolizujący jej odejście.
Z kolei na pamiątkę upojnej nocy spędzonej z królem w sierpniu 1574 r. w Wenecji kurtyzana i poetka Veronica Franco napisała sonet porównujący go do Jowisza. Żona Ludwika Lotaryńska nazywała go swoim „przystojnym i dobrym mężem” i ubolewała, że nie mogła urodzić mu upragnionego potomka (kilkakrotnie poroniła). Kiedy zaś 2 sierpnia 1589 r. Henryk został zamordowany, monarchini pogrążyła się w rozpaczy i do końca życia nosiła po nim żałobę.
„Włoszkuś” Wiśniowiecki
Królem, któremu przypisywano „włoskie nałogi” czy „włoskie obyczaje”, jak nazywano w dawnych wiekach stosunki homoseksualne, był również Michał Korybut Wiśniowiecki. Wybrany na polu elekcyjnym w czerwcu 1669 r. monarcha uważany jest powszechnie za jednego z najgorszych polskich władców. Uchodził za osobę powolną i niezbyt inteligentną, nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu przypłacił otyłością, a postępującą łysinę ukrywał, nosząc potężne peruki.
27 lutego 1670 r. na Jasnej Górze ożenił się z córką cesarza rzymsko-niemieckiego oraz króla Czech i Węgier Ferdynanda III Eleonorą Marią Józefą, z którą tworzył udane, lecz bezpotomne małżeństwo. Monarchini dwukrotnie poroniła. Złośliwi twierdzili, że cały czas pozostawała dziewicą, a Wiśniowiecki kazał jej udawać owe poronienia, aby uciszyć plotki o swojej impotencji lub homoseksualizmie.
Cenne źródło informacji na temat opinii, jaką cieszył się władca, stanowią krążące na królewskim dworze utwory literackie. W prześmiewczym „Trenie królowi Michałowi” anonimowy dworzanin pisał o nim:
„Oddaj żonę, wróć berło, a sam pod Wiśniowcem,
U którego z dłużników mieszkaj sobie z chłopcem
Albo się też ucz w szkole. Wszak Fabrycy żyje,
Niech cię o to najbardziej, żeś był królem, bije.
Nie bierz czasu tej damie, czeka jej kto godny,
I królować nie umiesz, i włoszkuś niepłodny”.
Jak zauważył Paweł Fijałkowski, słowo „włoszkuś” oznaczało „włoskie nałogi”, a „chłopiec” najprawdopodobniej królewskiego służącego i jednocześnie kochanka. Z kolei na ogłoszonej przez przeciwników Wiśniowieckiego 1 lipca 1672 r. liście pięćdziesięciu zarzutów przeciw królowi pojawiły się m.in. „zabawy i delicje ze swoimi ganimedami”. Określenie to nawiązywało do pięknego królewicza trojańskiego Ganimeda, którego według mitologii zakochany Zeus uprowadził na Olimp i uczynił swoim kochankiem.
Trzeba jednak pamiętać, że opowieści o homoerotycznych miłosnych podbojach Wiśniowieckiego pochodziły od jego przeciwników, którzy zresztą sami gubili się w zeznaniach. Innym razem przypisywali bowiem królowi romans z niejaką Konarzowską, co z kolei stało w sprzeczności z pogłoską o jego impotencji.
Młodzieńcze przygody królewicza
Władysław IV Waza i Stanisław August Poniatowski – zwłaszcza drugi z wymienionych – to królowie, którzy znani byli ze swoich licznych romansów z kobietami. Jedna z kochanek Władysława IV Jadwiga Łuszkowska zamieszkała nawet na Zamku Królewskim w Warszawie. Syn jej i króla Władysław Konstanty był uważany za członka rodu Wazów, choć sam wolał tytułować się hrabią de Waseneu.
O miłosnych podbojach Poniatowskiego krążyły z kolei legendy, a do jego najsłynniejszych kochanek należały caryca Rosji Katarzyna II (jeszcze jako wielka księżna Katarzyna Aleksiejewna), Elżbieta Grabowska czy Izabela Czartoryska. Obydwaj utrzymywali jednak w młodości dość niejednoznaczne relacje męsko-męskie, które sugerują, iż mogli być biseksualistami lub odkrywali swoją seksualność, podejmując relacje o homoerotycznym charakterze.
Kanclerz wielki koronny Jerzy Ossoliński pisał w swoim „Pamiętniku” o królewiczu Władysławie Wazie, że bardzo bliska relacja łączyła go ze Stanisławem Kazanowskim, synem jego nauczyciela Zygmunta Kazanowskiego. Oddajmy mu głos: „Więc, że się w łożnicy swojej ze mną i z Kazanowskim najczęściej królewicz bawił, rozkazawszy odźwiernemu, aby nikogo nie puszczali, wzięli sobie suspicję komisarze i insi dworzanie, że na wszeteczeństwie ten czas królewicz trawi, a że my przez one sekretne drogi jemu do takowej zabawy posługujemy. Co, aczkolwiek niewinnie, i on, i my cierpieliśmy, ja jednak wiedząc, jako pieszczona rzecz jest uczciwe, abym i w podejrzeniu nieprzystojnego na urodzenie moje urzędu nie był, począłem z wolna umykać się i schadzać onej sekretnej konwersacji”.
Historycy nie są zgodni, czy owe „wszeteczeństwa”, o które podejrzewano młodych arystokratów, to orgie z udziałem kochanek czy też może ich homoerotyczny trójkąt. W innym miejscu Ossoliński dodawał bowiem, że kiedy w listopadzie 1618 r. Kazanowski ciężko zachorował w obozie pod Moskwą, królewicz Władysław „jako żona męża pilnował, mało nie po całym dniu i nocy przy nim siedząc w onym smrodzie brzydkim”.
Przyjaźń królewicza ze Stanisławem Kazanowskim zakończyła się, kiedy w czasie bójki na szable Stanisława i jego brata Adama stanął w obronie tego drugiego. Od tego czasu to właśnie Adam Kazanowski stał się ulubieńcem przyszłego polskiego monarchy. Kiedy w 1632 r. Władysław IV objął królewski tron, podarował Kazanowskiemu pałac na Przedmieściu Krakowskim i przywrócił dla niego urząd stolnika koronnego, a w 1642 r. mianował go marszałkiem nadwornym koronnym. Trudno dziś rozstrzygnąć, jakie dokładnie relacje łączyły Władysława z braćmi Kazanowskimi, ale nie ulega wątpliwości, że byli oni sobie bardzo bliscy.
Przyjaźń czy kochanie?
Wyjątkowa relacja łączyła również kasztelanica krakowskiego Stanisława Antoniego Poniatowskiego (późniejszego króla Stanisława Augusta) z angielskim poetą, satyrykiem i dyplomatą Charlesem Hanburym Williamsem. Ich znajomość narodziła się w lipcu 1750 r., kiedy Poniatowski miał osiemnaście lat, a Williams czterdzieści dwa. Przez kolejnych siedem lat ich drogi kilkakrotnie się ze sobą splatały i przez cały czas utrzymywali oni ze sobą kontakt korespondencyjny. W listach Williams zwracał się do polskiego młodzieńca per „mój kasztelaniczku najdroższy”, „mój kochany wojewodzicu” czy „mój kochany Stasieńku”. Chociaż wśród historyków dominuje przekonanie, że zwroty te świadczą jedynie o quasi-ojcowskiej czułości ze strony Anglika, część autorów (m.in. Paweł Fijałkowski) sugeruje, iż ich relacja mogła na pewnym etapie przybrać seksualny charakter.
Sam Poniatowski pisał w swoich „Pamiętnikach” o pobycie w Saksonii w 1751 r. w towarzystwie Williamsa: „Wolny od wszelkiej troski żyłem w rozkosznej okolicy, w pięknej porze roku, w dobranym towarzystwie, byłem prawie zakochany, a nie rozpustny bynajmniej”. Jeśli zaś chodzi o relacje damsko-męskie, podkreślał, że przez długi czas nie czuł się pewnie w kontaktach z kobietami. Dopiero wielkiej księżnej Katarzynie Aleksiejewnie, z którą nawiązał romans w Petersburgu jako 23-latek, „mógł złożyć w ofierze to, czego nikt nie posiadał”.
Niezależnie od tego, czy Williams i Poniatowski byli tylko przyjaciółmi, czy też faktycznie zostali kochankami, nie ulega wątpliwości, że angielski dyplomata odegrał w życiu przyszłego monarchy niebagatelną rolę. „Był mi przewodnikiem, nauczycielem, opiekunem; […] kochał mnie tak długo i tak tkliwie” – pisał o nim Stanisław August w swoich „Pamiętnikach”. Tajemnicę swojej relacji obydwaj panowie zabrali ze sobą do grobu, pozostawiając kolejnym pokoleniom historyków pole do interpretacji źródeł i wzajemnych polemik.
Nasz ekspert
Marek Teler
Dziennikarz, pisarz, popularyzator historii. Absolwent Wydziału Dziennikarstwa, Informacji i Bibliologii Uniwersytetu Warszawskiego. Autor m.in. książek „Kobiety króla Kazimierza III Wielkiego”, „Zagadka Iny Benity. AK-torzy kontra kolaboranci” (Nagroda Klio III stopnia w kategorii varsaviana), „Upadły amant. Historia Igo Syma” i „Fałszywi arystokraci”. Publikował na łamach magazynów „Focus Historia” i „Skarpa Warszawska” oraz na portalu historycznym Histmag.org. Interesuje się genealogią dynastyczną, historią kobiet i przedwojenną kinematografią. Więcej o autorze na pl.m.wikipedia.org/wiki/Marek_Teler
